top of page

NIE NOŚ!... bo się przyzwyczai

Zaktualizowano: 6 maj 2021


Nie noś, bo się przyzwyczai!

To zdanie dla wielu Mam może być hasłem, które podkopuje ich wiarę we własne wybory i własne kompetencje. Zaraz potem przeważnie jeszcze słyszymy kolejne złote myśli:

-Nie bierz na ręce, poczekaj popłacze i przestanie.

-Włóż go do łóżeczka, tak mu wygodniej.

-Ty tak cały dzień z nią na rękach, wejdźcie Ci na głowę!


Kiedy zostałam mamą, zaczęłam dochodzić do wniosku, że nasza zachodnia cywilizacja ma na celu maksymalne odseparowanie dziecka od matki. Osobne łóżka, ba najlepiej osobne pokoje, bujaczki, leżaczki, smoczki, huśtawki, wszystko to ma sprawić, że Wasze dziecko będzie samodzielne i będzie świetnie czuło się w swoim własnym towarzystwie. No nie. Badacze przyjmują, że ludzie, jako gatunek, od jakiś 10 tysięcy lat prowadzi osiadły tryb życia. Wcześniej był koczownikiem, był w ciągłym ruchu, a żeby to sobie ułatwić, musiał młode, które same przecież chodzić nie mogły, nosić. W chustach, w skrawkach materiałów, w prowizorycznych nosidłach przygotowywanych ze skór zwierząt.


SPOILER NUMER 1: Przyzwyczailiśmy dzieci do NOSZENIA.



Krótkie spojrzenie na historię ewolucyjną człowieka sprawia, że wiemy jedno: Wśród potomstwa ssaków można wyróżnić kilka grup, biorąc pod uwagę stopień rozwoju młodych w chwili przyjścia na świat:


Noszeniaki: szympansy, goryle, ludzie. W momencie przyjścia na świat, są całkowicie niesamodzielne. Są całkowicie zależne od matki ( to od niej zależy przeżycie i przetrwanie młodego ssaka). Od pierwszych momentów życia, są przystosowane do podróży w objęciach opiekuna.


Matka = przenośne gniazdo

Gniazdowniki: koty, wilki, myszy. Rodzi się w miocie mnogim, są niezdolne do samodzielnego życia i pierwsze dni swojego życia spędzają w gnieździe. Matka opuszcza gniazdo na kilka godzin, jej pokarm wystarcza potomstwu na czas jej nieobecności. Młode powoli uczą się samodzielnie chodzić i opuszczają gniazdo.


Zagniazdowniki: kozy, owce, konie, etc. Młode, chwilę po przyjściu na świat są zdolne do samodzielnej egzystencji.


SPOILER nr 2: Jesteśmy noszeniakami i nic tego nie zmieni.




Historia ludzkości jest historią noszenia, a część antropologów stawia tezę, że to właśnie wszelkiego rodzaju prymitywne formy nosideł ułatwiły człowiekowi wędrówki po kontynentach.


W kulturach tradycyjnych w plemionach, czy mniej rozwiniętych krajach, dzieci są wciąż noszone. Mają zaspokojone najważniejsze i najbardziej podstawowe potrzeby:

-bliskość pokarmu ( nieograniczony dostęp do piersi)

-bliskość matki/opiekuna ( poczucie bezpieczeństwa)

-potrzebę bycia blisko drugiej osoby


Mama mogła za to uczestniczyć w życiu społeczności, wrócić do niezbędnych prac, czy opiekować się starszymi dziećmi, równocześnie zaspokajając wszelkie potrzeby dziecka.

Noszenie dzieci w najróżniejszych materiałach, fakturach, sposobach wiązań, nosidłach zależała od lokalnych zwyczajów i tradycji. Od klimatu i temperatur, które dominowały w danym regionie.


Nasze dzieci, te z XXI wieku, nie różnią się od tych, które rodziły się 10 000 lat temu. Mają te same potrzeby. Bycia blisko, czucia drugiego ssaka, poczucia bezpieczeństwa, ciepła, pokarmu, słuchania rytmu serca, głosu drugiego człowieka.

Więc, kiedy znów ktoś Wam powie, że SIĘ PRZYZWYCZAI, powiedzcie, że już za późno. Przyzwyczaiło się, tysiące lat temu.

Chusty, nosidła mają nam pomóc, ułatwić życie z dzieckiem, nawet jeżeli z lasu deszczowego weszliśmy w dżunglę miejską. Ten Maluch uczepiony naszej skóry, wciąż czuje to samo.







 
 
 

コメント


Post: Blog2_Post

504382488

©2021 by Marta Mota- Doradca Noszenia Dzieci. Stworzone przy pomocy Wix.com

bottom of page